niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 1.

Kendra

           Mieszkanie w Holmes Chapel ma jeden wielki plus - mam dziadków na miejscu. Babcia wspaniale gotuje, a dziadek pomaga mi się uczyć z przedmiotów ścisłych, bo - niestety - są one dla mnie jak czarna magia i stanowią wielką pustkę w mojej głowie. Jednak dla mnie nie stanowi to problemu - wiem, że nigdy nie będę naukowcem. Kiedy miałam dziesięć lat, moja mama codziennie powtarzała:
- Co z Ciebie wyrośnie?!
Ale ja wiedziałam, ki zostanę w życiu. Moim pragnieniem, chyba od zawsze, jest bycie modelką. Przechadzanie się po wybiegu, pozowanie przed obiektywem.. Gdy opowiedziałam rodzicom o moich planach na przyszłość, mama oznajmiła, że mam rację, bo tylko do tego się nadaję. No cóż, z tym akurat muszę się zgodzić. Nieskromnie mówiąc, figurę mam idealną.
                 Moi rodzice, którzy prowadzą małą, miejscową firmę budowlaną, są ciągle bardzo zajęci i jak widać w planowaniu swojego życia zapomnieli umieścić mnie oraz mojego brata. Szczerze mówiąc, mi to już przestało przeszkadzać - przyzwyczaiłam się, ale szkoda mi Aleksa, bo nie wiem dlaczego, lecz jego boli to bardziej niż mnie, kiedy miałam dwanaście lat. Moja mama bywa w domu najczęściej rano lub późnym wieczorem, a co do taty to zdarza się, że nie widuję do nawet przez kilka dni z rzędu. Ale rozumiem, praca jest najważniejsza.
                  
                    Wrzuciłam do walizki jeszcze kilka ubrań i usiadłam na niej, ponieważ inaczej nie udałoby mi się jej zamknąć. Dopiero po kilkunastu minutach, podczas których trwała moja zacięta walka z suwakiem, zdołałam całkowicie zasunąć walizkę i odetchnąć z ulgą. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że nigdzie nie ma mojego laptopa, co oznacza, że już go spakowałam. Westchnęłam ze złością, bo chciałam jeszcze przed wyjazdem sprawdzić, co ciekawego w internecie. Skierowałam się do pokoju mojego brata, który znajdował się na przeciwko. Jak wykle bez pukania wdarłam się do środka i rzuciłam na oparcie fotela, na którym siedział chłopiec.
- Cześć Aleks! Mogę na chwilę do komputera? - zawołałam, chociaż brzmiało to raczej jak stwierdzenie niż pytanie.
- Cześć, tak, pewnie - ledwo uniósł głowę znad komiksu, ale i tak zobaczyłam, że jest smutny.
- Co się stało? - spytałam.
- Ehh.. no nic - odparł, uśmiechając się do mnie w najbardziej wymuszony sposób.
- Dobra, właśnie widzę! - walnęłam go w ramię.
- No... Ty wyjeżdżasz, więc już nie będę miał nikogo. Rodzice są wiecznie czymś zajęci, w ogóle się mną nie interesują. Tylko z Tobą mogłem normalnie pogadać i pośmiać się.. Ale teraz już tak nie będzie. A.. a co jeżeli o mnie zapomnisz i nigdy nie wrócisz? - zmarkotniał jeszcze bardziej.
- Nie mów tak, rodzice po prostu mają dużo pracy - odezwałam się po chwili ciszy i dodałam: - Zapewne nie dasz mi o sobie zapomnieć!
- Żebyś wiedziała! - zmarszczył brwi - A będziesz do mnie czasem przyjeżdżać?
- Będę, nawet częściej niż myślisz! - uśmiechnęłam się, ale tak naprawdę nie byłam pewna, czy to co powiedziałam jest prawdą.
Wstałam z oparcia i włączyłam komputer, wystukując przy tym jakiś rytm na biórku. Wreszcie zalogowałam się na twittera. Moim celem było sprawdzenie, czy dostałam jakąś wiadomość od Floral, czyli mojej przyjaciółki. Niestety, znamy się tylko z internetu, ale tyle pisałyśmy oraz rozmawiałyśmy przez skype, że mogę z czystym sumieniem powiedzieć, iż zna mnie lepiej niż moi własni rodzice. Na szczęście już jutro będę mogła zobaczyć się z Floral, bo ona mieszka w Londynie, czyli tam gdzie od jutra ja również zamieszkam. Tak jak sądziłam,  na twitterze znajdowała się wiadomość od Floral.

Co tam u Ciebie? Zadzwoń, gdy przyjedziesz do Londynu!

Odpisałam, że u mnie wszystko w porządku i że oczywiście zadzwonię. Wylogowałam się, a następnie wyłączyłam komputer. Postanowiłam pójść do kuchni, aby coś zjeść, ponieważ mój nieznośny brzuch ciągle burczał, domagając się pożywienia. Przekraczając próg kuchni od razu spostrzagłam żółtą karteczkę przyczepioną do lodówki. Przeczytałam jej treść na głoś i wyrzuciłam do kosza na śmieci.

Kendro, w lodówce są naleśniki, a w szafce nutella. Nie czekaj na nas, bo wrócimy w nocy.

- Jakbym kiedykolwiek na was czekała - mruknęłam, odgrzewając naleśniki.
Moja mama jest nawet dobrą kucharką, ale co jak co - naleśniki wychodziły jej tragicznie. Wstawiłam pusty talerz do zmywarki i wyszłam z domu, kierując się do dziadków. Mieszkali kilka ulic dalej, ale że mi nie chciało się iść, wzięłam rower. Już po chwili byłam na miejscu i postawiłam swój środek transportu przy furtce. Uśmiechnięta wbiegłam do środka, gdzie zastałam dziadków jedzących kolację.
- Cześć babciu, cześć dziadku - przywitałam się, przytulając do siebie ich obojga.
- Oo, nasza mała Kendi - uśmiechnął się dziadek, a babcia od razu spytała:
- Może zjesz z nami kolację?
- Nie, dziękuję - odmówiłam - ale jechałam rowerem i strasznie się zmachałam, więc napiłabym się czegoś  - wydusiłam z siebie i otworzywszy lodówkę, wyjęłam z niej sok pomarańczowy.
- Sport to zdrowie! - oznajmił dziadek, zresztą jak zawsze, kiedy przyjeżdżałam do nich na rowerze.
- Och, wnusiu, jak Ty sobie poradzisz sama w Londynie? - babcia spojrzała na mnie z politowaniem.
- Przecież to nie tak daleko, a poza tym wcale nie sama, mam tam przyjaciółkę - odpowiedziałam, wznosząc oczy do góry.
Niestety nie porozmawialiśmy dłużej, ponieważ była już 21, a musiałam wrócić do domu, bo chciałam się ogarnąć i porządnie wyspać przed następnym dniem. Pożegnałam się z dziadkami i zaopatrzona przez babcię w kilka słoików dżemu oraz kompotu domowej roboty ruszyłam do domu. Właśnie wjeżdżałam w moją ulicę, kiedy ujrzałam Isabel, która jest moją najlepszą przyjaciółką ze szkoły.
- Isabel! Zaczekaj! - pognałam w jej kierunku.
- Oo, Kendra! Hej! - zawołała, szeroko uśmiechając.
- Miałam się pożegnać jutro rano, ale widzę, że nastąpi to dzisiaj - mruknęłam.
- Będę za Tobą tęsknić! - rzuciła mi się na szyję, o mało mnie nie przewracając.
- Ja też, ale nie jadę na koniec świata, przecież będziemy pisać i się odwiedzać - uśmiechnęłam się, uwolniając się z objęć przyjaciółki.
- No ja myślę, że mnie zaprosisz haha - spojrzała na mnie.
- Pewnie! Dobra, ale ja muszę już lecieć - skrzywiłam się.
- Daj się jeszcze wyściskać i Cię puszczam - powiedziała Isabel i ponownie mnie przytuliła.
                
                 Wtedy, gdy żegnałam się z nimi wszystkimi wydawało mi się to śmieszne, ale teraz już tak nie jest. Zaczynam całkiem inny rozdział w moim życiu - nowa szkoła, nowi znajomi, nowe miast0. Gdyby nie to, że będzie mi brakować niektórych osób z mojego teraźniejszego życia to byłoby wprost idealnie. Zamknęłam oczy i mocniej przycisnęłam do siebie poduszkę, aż wreszcie zasnęłam.






______________________


co sądzicie? mam nadzieję, że będzie sporo komentarzy! :D
w kolejnym rozdziale będzie również perspektywa Floral. ;)
pozdrawiam, Ola <3




















3 komentarze:

  1. Super rozdział ;D
    Taki ciekawy :)
    Też mam nadzieję, że nie tylko ja bd komentować xd
    Isabela jest fajna !
    Napewno :D
    Ja to wiem i Ty i inni też xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Super się zapowiada. Będę wpadać częściej :)
    W wolnej chwili zapraszam do mnie: http://lifechangeseveryminute.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki fajny. Oczywiście będę komentować i zapraszam do mnie na brak nudy :)

    OdpowiedzUsuń